
8 niespodzianek dla emigranta. Część druga.
…Po trzecie. Zaczniesz doceniać rzeczy, które kiedyś nie miały dla Ciebie znaczenia.
Nie mam tu wcale na myśli wyniosłych spraw. Nie trzeba szukać, aż tak daleko. Często mówi się, że coś lub kogoś docenia się po tego czegoś lub tego kogoś stracie. No kurde prawda. Ale straty lub „braki” są dobre, bo wtedy patrzymy na nową rzeczywistość zupełnie z innego punktu siedzenia. Na przykład. Gdy wyjedziesz za granicę możesz napotkać się na wiele niespodzianek i to niekoniecznie miłych. Kurde poczułam się stara. No ale dajmy na to zaczniesz doceniać luksusy takie jak: ciepła woda, umywalka w łazience, kaloryfery w pokojach, światło dzienne, które nie jest przygaszane przez kamienice. À propos. Muszę się przyznać ( może to genetyczne) mam syndrom „społeczniaka”. To znaczy, że lubię zaglądać ludziom w okna. Sory to jest niezależne ode mnie! Nie moja wina, że zawsze moje oczy patrzą tam, gdzie nie powinny. Ale nie jestem maniakalnym podglądaczem. O to, to nie! Ale, gdy mieszkasz w bloku/kamienicy trudno jest nie zajrzeć komuś do łazienki, gdy prawie Megan Fox myje cycki, jak tylko te cycki widzisz przez swoje małe okno. I tak właśnie poznajesz tutaj sąsiadów. Laska z czwartego piętra na przeciwko wstaje o szóstej rano, bierze prychę, myje zęby przez 2 minuty( słyszałam, że minimum trzeba trzy), naciąga gacie, wychodzi. Wchodzi koleżanka, akcja się powtarza, z tym że ta ma mniejsze cycki. Facet arabskiego pochodzenia, z drugiego piętra, ciągle drze się na swoją starą żonę, bo chyba nie umie dobrze gotować, niech sobie sam gotuje! Biedna. A czarnoskóra babka w turbanie codziennie wieczorem spędza godzinę przy telefonie i wywiesza pranie za okno, na linkach, wieszakach itp. Oj tak! Widok ciuchów, poduszek, butów, kołder wiszących za oknem to normalka. Wracając do „punktu widzenia zależącego od punktu siedzenia”. Zawsze narzekałam, że w McDonaldzie jest brudno, że tace niesprzątnięte, że w toaletach syf itd.( zwracam na to uwagę, bo sześć lat pracowałam w restauracji, powiedzmy). Polskie „Maci” w porównaniu do paryskich są jak pięciogwiazdkowy hotel!! O toaletach nie będę nawet wspominać, bo zrobi się Wam niedobrze, ale jak jesz frytki i widzisz mysz, która właśnie taką frytkę wciąga do swojej norki, no to przepraszam bardzo. Paryż to nie tylko ulubione miejsce turystów, to także ulubione miejsce szczurów i myszy. Welcome in Paris. Enjoy.
… Po czwarte. Zrozumiesz, że Twoja rodzina, która kiedyś potrafiła dać Ci w kość, a Ty modliłaś się, aby być adoptowaną, jest najważniejsza w Twoim życiu:)
Chyba nie trzeba rozwijać. Po prostu tęskni się jak cholera. Momentalnie akceptujesz wszystkie ich wady. Zapominasz o przykrościach. I pamiętasz tylko cudowne chwile: nieprzespane noce, bo mama chrapie a trzyletnią siostrzenicę bolą nóżki. Kłótnie z siostrą o to która, której zawędziła kredkę do oczu ( uwierz mi, że teraz to jest pryszcz i tą kredkę jej oddasz. Tak! A no z miłości). Chętnie wysłuchasz po raz setny babcinej historii, o tym jak wpadła do młyna i uratował ją Niemiec. I z wielką przyjemnością umyjesz tacie samochód. Tata dalej uważa, że ręcznie znaczy lepiej…
A to odnośnie wkurzającej rodzinki. Ulubiony film mojego Taty <3
…Po piąte. Mimo, że wyjechałaś po kasę, okaże się, że nie kasa jest najważniejsza ( ale daje dużo przyjemności).
To chyba oczywiste, że za granicę jedzie się po szmal. Główny motywator i napędzacz do działania ( ja akurat miałam już tutaj swojego BiG LovE, więc to było na pierwszym miejscu). Ale jedziesz po kasę. Gdy zaczynasz już zarabiać, nagle dostrzegasz(albo widzisz to wyraźniej), że w życiu nie kasa jest na pierwszym miejscu. Dzieje się tak dlatego, bo albo jak masz już kasę, to o niej tak intensywnie nie myślisz, albo tak ciężko pracujesz, że zaczynasz dostrzegać, co w życiu jest najważniejsze. Chwile.
Rodzisz się, żyjesz, pracujesz dla chwil.
„Człowiek rodzi się, by żyć, nie po to, by przygotowywać się do życia” – Borys Pasternak ( cytat z książki: „Obudź w sobie olbrzyma”).
Po szóste. Nauczysz się tą kasę doceniać i zrozumiesz jak trudno jest ją zarobić.
Jeśli chodzi o docenianie. Nie żebym była bogata z domu i szastała szmalem jak Wilk z Wall Street, ale…
Oj dużo już się napracowałam, a jestem baaaardzo młoda; )Ale polska kasa jakoś łatwo przychodziła i łatwo spieprzała. Ogólnie praca była dużo mniej stresująca( patrząc na to z perspektywy czasu i doświadczeń). Tutaj szybciej dostaniesz pracę, lepszą? Nie wiem. Na pewno lepiej płatną. Niestety za granicą łopatami nikt nam do kieszeni nie nakłada. Trzeba ostro zapierdzielać, jeśli chce się dobrze zarobić. Owszem można lekko żyć, zarabiać „w miarę” i mniej się stresować. Ci, którzy tak żyją zazwyczaj chcą tu zostać, od życia oczekują minimum, jakoś wiążą koniec z końcem ( tutaj te końce są grubsze), ale tak to można w domu. A wiadomo za granicą, nigdy nie będziesz w domu. Jeśli chodzi o zarabianie. Każdy głupi umie zarobić, ale tylko Ci mądrzy umieją mądrze kasą rozporządzić.
…Po siódme. Pożałujesz, że nie miałaś czasu dla przyjaciół.
Ciągle przekładasz spotkanie z przyjaciółkami, bo coś tam. Nie chce Ci się iść na imprezę, bo coś tam. I tak z tygodnia na tydzień. Może jeszcze nie planujesz wyjazdu, ale zacznij doceniać prawdziwych przyjaciół już teraz. Bo warto, bo będziesz żałować. Bo po prostu na to zasługują. Prawda jest też taka, że dopiero po wyjeździe okaże się kto jest, a kto nie był Twoim BFF. Ja na szczęście większość swoich zachowałam 🙂
I po ósme. Zrozumiesz, co tak na prawdę znaczy nie mieć tego czasu…
Pracujesz tak dużo, że jak masz tylko chwilę wolnego czasu to nie wiesz, w co wsadzić łapy. Zająć się sportem, bo brzuszek rośnie? Pouczyć się języka, bo przecież chyba wypada! Posprzątać mieszkanko, bo zamieniłaś na większe i ładniejsze i chcesz o nie dbać. Czy obdzwonić pół Polski, by dowiedzieć się co u niej słychać? Za granicą nauczysz się nie tylko mądrze dysponować kasą ale także cennym czasem, który tutaj płynie trzy razy szybciej. W sumie? Całe szczęście!!!:)
Wysyłam całusy wszystkim moim przyjaciołom, którym kiedyś ściemniałam, że coś tam. Na pewno, po prostu nie chciało mi się wyjść z domu. Wybaczcie! Nadrobię. I love you <3