Co robisz w swoim życiu? Jestem celebrytą.
1. Celebryta– osoba popularna, często pojawiająca się w środkach masowego przekazu.
2. Celebryta -termin odnoszący się do osoby często występującej w środkach masowego przekazu i wzbudzającej ich zainteresowanie, bez względu na pełniony przez nią zawód (choć najczęściej są to aktorzy, piosenkarze, uczestnicy reality show, sportowcy czy dziennikarze). Zgodnie z definicją sformułowaną przez Daniela Boorstina w 1961 roku celebryt to osoba, która jest znana z tego, że jest znana. Słowo celebryt nie jest dokładnym synonimem gwiazdy, sławy, idola, autorytetu. Ze względu na możliwość szerokiego oddziaływania społecznego celebryci wykorzystywani są w działaniach reklamowych.
- https://sjp.pl/celebryta
- https://pl.wikipedia.org/wiki/Celebryta
Kiedy kończyłam liceum, a zaczynałam studia, pojęcie celebryta kojarzyło mi się właśnie z aktorami, sportowcami, piosenkarzami. Umówmy się. Dobry aktor ( kiedyś), żeby być dobrym aktorem, musiał dobrze grać. Dobry sportowiec musiał mieć medale i puchary, a dobry piosenkarz musiał powodować dreszcze w mym ciele, bym uważała go za dobrego wokalistę. Celebryta, aby tym celebrytą być, musiał do cholery coś potrafić. Dzisiaj „celebryta” wrzuca do sieci zdjęcia swojego porannego papu, nagrywa filmiki o tym, co dostał w pięknie zapakowanej paczuszce, przewiniętej aksamitną, białą wstążeczką i na koniec każdego dnia żegna się ze swoimi obserwatorami słowami „Moi kochani”. O tym, że świat podąża w bardzo złą stronę doskonale wiem, ale wysypu „celebrytów” niczym jebnięcia bomby atomowej w mediach, po prostu już dość.
Dzisiaj wystarczy być co nie co obcykanym w social mediach, aby móc poczuć się jak celebryta. Każdego dnia pojawia się ktoś „nowy”, a jednocześnie kolejny „taki sam”. Od czego to cholerstwo się zaczęło? Kiedy nastąpił początek długiego końca?
Pierwsze reality show powstało w roku 1973 w USA. „An American Family” był programem o amerykańskiej rodzince, która mieszkała w Santa Barbara, w Kalifornii.* To był niezwykły program o zwykłych ludziach. Przeciwieństwem pierwotnego założenia stało się zwykłe show o ludziach niezwykłych, czyli o gwiazdach.
*http://www.showmag.info/historia/
W roku 1993 MTV wyemitowało reality show z udziałem amerykańskich gwiazd popu – Jessici Simpson i jej mężem Nickiem Lacheyem. „Nowożeńcy”, bo tak nazywał się ten program, śledził zakochanych każdego dnia, obnażając największe sekrety gwiazd. Według Jessici np. Kurczak smakuje tak samo jak tuńczyk, a ona biedna nie potrafi odróżnić ptaka od ryby. I od tego czasu promowanie głupoty stało się na czasie. Kiedyś brak wiedzy na dany temat był powodem do wstydu, dzisiaj blogerzy, celebryci potrafią na tym zarobić. Nie liczy się już co ma się w głowach, a ile ma się lajaków i serduszek w mediach społecznościowych. Oczywiście, że nie wolno wrzucać wszystkich do jednego wora, oczywiście że ja sama posiadam Fb i Instagrama, mam założone konto na Snapchacie i obserwuję zarówno Deynn jak i Marca Veratti. Niestety przewaga głupoty góruje. Dlaczego zdolna, początkująca wokalistka ma mniej obserwujących ją widzów na YT, niż modowa blogerka, która codziennie robi to samo, codziennie mówi to samo i codziennie musi podkreślać w sieci swoją wartość. Fakt, po ostatnim researchu swoich źródeł informacji w social mediach, pozostało mi obserwować profile zwierząt, kucharzy, pisarzy i początkujących przedsiębiorców. Najwyraźniej sama musiałam dojść do takiego punktu, gdzie internet po prostu zaczął mnie wkurwiać. Przepraszam za wyrażenie, ale kolejna recenzja kremu pod oczy za 300 zł złamała mi serce. Nasuwa się pytanie, prawda? To po jaki ch… obserwujesz tych ludzi? Na studiach miałam takie cudowne zajęcia z kultury. Matko, jak ja kochałam słuchać pana profesora, tak spokojnego, tak mądrego, tak doskonale zakochanego w South Park. Dokładnie wiedział ilu uczestników jest w Ekipie z New Jersey i w jednym zdaniu potrafił mi wyjaśnić czym jest kultura masowa i dlaczego tak mnie do niej ciągnie. Jest bardzo inteligentnym człowiekiem, który wie bardzo dużo na temat bardzo wielu rzeczy. Jego wszechstronna wiedza zrobiła na mnie ogromne wrażenie, zrozumiałam, że mądry człowiek nie neguje decyzji innych ludzi, ale próbuje je zrozumieć. Takie programy, takie aplikacje, tacy ludzie są nam potrzebni abyśmy mogli zrozumieć, w jakim świecie przyszło nam życie i jakie zagrożenia niosą za sobą media społecznościowe. Powoli stajemy się robotami, więźniami czasu, który po prostu spieprza nam przez palce. Inni na tym korzystają, ty klikasz kolejne kciuki ku górze, oni dowartościowują swoje dusze, a czas tyka. To, że my oglądamy głupoty, nie oznacza że jesteśmy głupi. Miejmy świadomość, tego co nas otacza, tego jak zmienia się nie tylko życie, ale tego jak życie innych oddziaływuje na nas samych.
Dla mnie fenomenem jest rodzina Kardashianów. Jest to idealne zaprzeczenie znanego mi, swojskiego powiedzonka, że z gówna złota nie ulepisz. Ulepisz! Laska nagrała amatorskie porno ( niezła laska, więc i porno fajne), jej matka sprzedała kasetę mediom ( oczywiście do dzisiaj, porno dostało się do mediów wbrew woli samych zainteresowanych), laska znała parę znanych osób w Hollywood i już poszło jak z górki. Szybka analiza 🙂
Jedna sekstaśma = kilka nieprzespanych nocy, kilka łez, no bo naczytasz się na swój temat jaka jesteś obrzydliwa i jak Ci nie wstyd, a to równa się dzisiaj tyle.
- Reality show z udziałem Kim Kardashian = 100 mln dolarów, 30% zarabia Kim.
- Za jeden wpis na Twiterze podobno kasuje 25 ty. dolarów.
- Wpis / reklama na Insta = pół miliona dolarów.
- Gra z wykorzystaniem wizerunku celebrytki = 85 mln dolarów.
- Imprezowanie na ściankach i przechadzki na czerwonym dywanie= około miliona dolców.
Nic dziwnego, że zwykli ludzie pragną sprzedawać swoją prywatność. Nie trzeba już konstruować wehikułu czasu, aby zostać milionerem. Wystarczy dostęp do smarfona. Jest coraz więcej cycków, coraz więcej karpiowatych ust, coraz więcej sztucznej opalenizny i coraz więcej niczego wyjątkowego.
Pozostaje tylko iść dalej, „odlubić” wkurzające cię rzeczy, nie komentować z nienawiścią zdjęć, kolejnej pseudogwizdy, lepiej nie obserwować, unikać, nie marnować czasu i energii na coś, na co i tak nie masz już wpływu.
W dzisiejszym świecie do pewnych rzeczy jesteśmy zmuszeni. Social media są zajebiste do promowania swoich umiejętności, do utrzymywania kontaktów z przyjaciółką z Anglii i Nowej Zelandii. Życie wydaje się prostsze. To jednak tylko pozory, niczym zdjęcie idealnej dupy po kilku retuszkach w photoshopie.
Proszę, jak zwykle, czytać z przymrużeniem oka. Post nie miał na celu nikogo urazić. BDW. Wpisując w Googlach słowo SIOSTRY, pozycja nr 1? Zgaduj, zgadula 🙂
8 comments found