Covid 2030
To była ponura sobota. Jej stary zegarek Fossila wybił właśnie szesnastą. Poczuła słońce na twarzy. Promyki muskały ją po twarzy, jakby celowo chciały obudzić śpiocha przez malusieńkie okienko tuż przy ziemi w zewnętrznym świecie. Pomyślała, że musi w nocy poprawić na nim deski, które zaczęły odpadać od okna. – Cholera zaspałam!!! Zaraz tu będą!! Gdzie moja książeczka.Szybkim ruchem wstała ze starego łóżka, z którego wystawała już pożułkła gąbka. Kątem oka zauważyła w niej ślady psich zębów. To były stare ślady. A jej ukochane psy odebrano jej bez słowa.- Nie rycz, kurwa. Jesteś już za stara na wrażliwość. Nie ma ich. Odeszły. Wszyscy odeszli.Poprawiła sobie włosy, które wymagały umycia. Posklejane kosmyki zawiązała czarną gumką i przemyła twarz wodą z miski.Kolejny dzień, który nic nie wnosił już do życia prawie się kończył, dla nich. Dla niej dopiero się zaczynał.Dzień po dniu pogrążała się w śnie. Tylko dzięki temu mogła zachować wspomnienia.Usłyszała ciężkie i wolne kroki na klatce schodowej.
Mieszkała na parterze, a dzięki temu że do niedawna jej współlokatorem był budowlaniec, udało się zrobić tajemne wejście do piwnicy. Wdrapała się na schody i podążała za zapachem starego jedzenia. Cuchnęło rybą w pomidorowym sosie z puszki. Znów do głowy wróciły wspomnienia. To było jego ulubione szybkie danie po tym, gdy to się stało, gdy ludzkość powoli zapominała jak smakuje arbuz, pomidor i soczysta wołowina, wolno pieczona. Przetarła oczy z łez i zamknęła za sobą wejście do piwnicy. Drzwi w podłodze zakryła starym, włochatym dywanem. Ściągnęła szarą bluzę z kapturem, rzuciła na krzesło, które kiedyś wykorzystywała do sesji zdjęciowych. Z niego też wyłaziła już gąbka. Na prawej, wytatuowanej ręce przemyła bliznę po zastrzyku. Pięć lat temu złapano ją, gdy wracała od rodziców ze Świąt Bożego Narodzenia. Jako nieliczna, nie dała sobie wstrzyknąć blaszanej trucizny w organizm. Zanim otworzyła Ekipie z Centralnego Miasta, powiesiła na ścianie ogromny plakat w brzydkiej i taniej ramię z wizerunkiem BOSSA.
Boss, choć posturą przypominał nastolatka z liceum, był potężny. Potężny władzą i kontaktami. Już są. Rozległo się pukanie.- Pani Anna? Wiemy, że jest Pani w domu. Proszę otworzyć! Ma Pani 5 sekund, albo wie Pani co się wydarzy. Kurwa. Nędzne żywota z zewnętrznego świata.
– Tak, tak, już idę szanowni Panowie. Otworzyła drzwi z ogromnym uśmiechem na szczupłej twarzy.- Dzień dobry, proszę wybaczyć, usnęłam czytając ostatni numer Centralnej gazety.- Centralne sprawy są dla Pani nudne?!? Oburzył się jeden z ekipy.- Ależ nie! Czytam to z wielkim zaciekawieniem. Po prostu jestem ostatnio zmęczona.- Zmęczona czym?? Przecież nic Pani nie robi. Bierze Pani pieniądze z Centralnego Banku od Bossa, więc Pani nie pracuje. Boss dba o swoich ludzi. A po tym obrzydliwym bałaganie w tym chlewie, wnioskuję że raczej się Pani nie zmęczyła po sprzątaniu. Spuściła wzrok i podała ekipie swoją książeczkę. Ponury, olbrzymi facet, który wyglądał jak istny wytwór laboratoryjny, stworzony do zgniatania ludzi ze Świata pominiętego wziął książeczkę do ręki. Ania pomyślała, że większego szajsu nie widziała na oczy. Znakują ludzi nowoczesnym sprzętem, tworzą klony, zmieniają DNA, a informacje o szczepieniach zapisują w papierowej książeczce. Idioci. Skad biorą papier, skoro na tej pieprzonej planecie nie ma już drzew!!!
– W porządku jest Pani świeżo zaszczepiona, oooo ale taka duża blizna po zastrzyku??? To niemożliwe. Blizna na ręce wzbudziła podejrzenia.- Jestem bardzo wrażliwa. Moja skóra również.
– Hmm, no okej. Pani Anno, w tym miesiącu ma Pani numer CEA56.
– DOBRZE, DZIĘKUJĘ! Ania zamknęła za sobą drzwi, serce waliło jej jak opętane. Nie wiadomo, jak długo informacje o szczepieniach będą tylko na papierze. W programie pierwszym telewizji zewnętrznego świata mówią, że ruszyła produkcja skanerów, które będą skanowały czipy na odległość. Nie uda się już podrobić podpisu laboratoryjnego. Wyjęła aparat z szafy. Podłączyła baterię do ładowarki. Ubrała maskę na twarz i zaczęła szykowanie na kolejną nocną akcję.