Czym jest wdzięczność?
Ze względu na ostatnie okoliczności – swoje urodziny, między innymi – przyszło mi popaść w zadumę. Ale taką prawdziwą, nie chcę powiedzieć „cielesną”, choć w jakimś stopniu na pewno!
Szargały mną liczne emocje, które na szczęście już opadły. Nie z powodu ludzkiej zużywalności, ale z powodu ostatnich wydarzeń. Ten rok był ekstremalnie zwariowany.
Często myślałam o Paryżu, choć zaklinałam się, że więcej o nim nie wspomnę (teraz szukam tanich lotów), zmieniłam pracę, doświadczyłam przebudzenia, poznałam nowych ludzi, sprecyzowałam cele. Popadałam ze skrajności w skrajność. Natłok pozytywnych emocji nagle przeradzał się w uczucia ocierające wręcz o depresję. Bo teraz o to nie trudno. I choć niewielka część podglądaczy przyzna się, że coś tam się chujowego dzieje, to sposób egzystowania ludzi w tym roku przypominał filmową sielankę.
I pojawiają się te cholerne skrajności. Uczucia stają się kłopotliwe. Niektóre musimy boleśnie ukrywać, a niektórych okazujemy za dużo. U mnie w zeszłym roku, całe to gówno ,wywoływało smutek, ból, momentami rozpacz. Dzisiaj? Zdziwienie.
Najbardziej dziwię się ludziom, którzy o uczuciach nie potrafią rozmawiać. Porozmawiajmy o uczuciach, drażni cię to, wiem. Ale to pomaga. Rozmowa.
Osiągnęłam dojrzałość emocjonalną już na tyle, by nauczyć się ujarzmiać emocje, kontrolować je, albo chociaż przetrzymywać do chwili, w której swobodnie będę mogła trzasnąć drzwiami. O! I nie przeklinam już tak bardzo. Nie wiem, czy to kwestia dojrzałości, czy po prostu kontroli.
Bo o kontrolę tu chodzi. Każdy, by chciał coś kontrolować, mieć na kogoś wpływ. Być wysłuchanym, szanowanym, lubianym. Na to musisz zapracować. Bo to, że z kimś napijesz się vódki nie czyni cię przyjacielem. Na pewno nie moim. Przyjaźnie oparte wyłącznie na imprezach zwyczajnie nie przetrwały, choć jestem „im” wdzięczna za cudowne chwile.
Świat nie zachęca do refleksji, zachęca natomiast do okazywania sztucznych uczuć, ujawniania ich w sposób prymitywny, pusty, bez przekazu.
Bo uczucia to gra. Niektóre warto pokazać, bo się to opłaca, niektóre warto wyprzeć, bo są wstydliwe. Ale uczucia trzeba zaakceptować. One będą zawsze przy tobie.
I moim uczuciem na dzisiaj jest WDZIĘCZNOŚĆ.
Nauczyłam się przyjmować komplementy, okazje, nowe szanse, ale i obelgi pod swoim adresem, fałszywe przekonania, plotki, chujostwa, których nawet nie powtórzę. Umiejętność przyjmowania czyni mnie pełniejszą. Nie chcę stawać się lepsza, ale prawdziwsza. Ja już jestem dobra.
Ludzie, którzy nie potrafią być wdzięczni, zazdroszczą tym, którzy są.
Wdzięczność to „choroba psów” – tak twierdził Stalin 🙈. Oby coraz więcej ludzi na to chorowało.
Swoja Kitka ❤