Dawać? Czy nie dawać?
Ja daję. Dużo. Staram się dawać i nie brać nic w zamian, bo przecież „dobro wraca”. A może po prostu już taka jestem. Problem pojawia się wtedy i musisz o tym wiedzieć, że jak ciągle dajesz i nie otrzymujesz nic w zamian, to powinieneś spieprzać, szybko!
Egoistom w życiu jest łatwiej, to nie czyni z ciebie złej kochanki, złej córki, złej matki, złej przyjaciółki. Kierunek w życiu powinien być jeden: najpierw inwestujesz w siebie, a później zamiast tylko brać, będziesz mógł dawać, bez oczekiwania czegoś w zamian. Tu chodzi o pewność siebie i poczucie samodzielności, we wszystkim, w przyjaźni również. Jak czujesz się wartościowym człowiekiem, szczęśliwym człowiekiem, człowiekiem który akceptuje fałdy na brzuchu, brak Mercedesa w garażu, brak wakacji na Dominikanie, to nie oczekujesz od nikogo prezentów za twój uśmiech, za twój czas, za to że jesteś. Nie zbierasz okruchów z podłogi tylko czekasz na tego właściwego.
Mam to szczęście w życiu, że otaczają mnie tylko ludzie, którym mogę dawać i nie oczekuję od nich w zamian nic. Oni też na siłę nie chcą mi dawać. Człowieku, jak pomagasz komuś, nie oczekuj brylantów pod wycieraczką. Jeżeli nie chcesz dawać to nie dawaj! A jak dajesz, to dawaj z serca, nie bo tak wypada.
Robiąc porządki w rozpadającym się już od starości pudle, które mamcia wysłała mi, aż z Lublina, znalazłam żółtą kartkę A4. Na samej górze starego dokumentu widnieje moje imię i nazwisko. Wielkie, czarne, pogrubione litery przypomniały mi kim jestem i kim chce być przez resztę swojego życia. Kartkę dostałam na zajęciach w podstawówce, gdy miałam jakieś dziesięć lat. Uczniowie klasy „B” pod nazwiskiem każdego z kolegów, mieli napisać coś o danej osobie. Pod Anną S. 19 lat później przeczytałam:
- wesoła
- zawsze usmiechnięta
- towarzyska
- tolerancyjna
- ładna
- pomocna
I tak mi zostało. Wiadomo, że kumple z podstawówki nie napiszą, że Anna S. jest paranoiczką, że jak ją rano wybudzisz ze snu to walnie cię kapciem ( laczkiem, zależy od mojego miejsca pobytu) spod łóżka, że boi się praktycznie każdej nowej rzeczy , ale z uśmiechem na twarzy podejmuje prawie każde wyzwanie. Że za przyjaciółmi pójdzie w ogień, a raczej o każdej porze nocy wyjdzie z nimi na kebaba, żeby wysłuchać od nich, jaki to świat jest popieprzony i jak ciężko się w nim odnaleźć. Kocha rodzinę nad życie i całuje psy, choć nie wolno, no bo są brudne i mają bakterie.
Nie każdy spędził ze mną pół nocy trzymając mi głowę nad sedesem, bo pomieszałam drinki w ” Archiwum”, z którego wyprowadzał mnie ochroniarz, bo z miłości do przyjaciół polewałam im vódkę zza baru, chyba nie płacąc, na pewno nie płacąc!
Prawdziwe przyjaźnie rodzą się właśnie nocami, zakrapianymi tanim alkoholem. Nocami, które przegadasz myśląc o przyszłości i wspominając przeszłość. Nie każdemu można dać właśnie taką noc, bo nie każdy na nią zasługuje. I choć nie ze wszystkimi utrzymuję kontakt przez siedem dni w tygodniu, to każdy będzie w moim sercu na zawsze.
Jedną z moich cech, o których nie wspomnieli Jakub i Justyna z podstawówki jest ufność. Każdemu ufam i każdego chciałabym dodać do grona znajomych. A to błąd! Duży błąd.
Z wiekiem grono znajomych się zawęża. To nie świadczy o tym, że już nie jestem towarzyska, ani miła, ani uśmiechnięta. Świadczy o tym, że jestem mądrzejsza. Życie staje się łatwiejsze do zniesienia, gdy usuniesz z niego gówniane relacje, gdy wyeliminujesz idiotów ze swojego życia. Wielu z nich chciałoby mieć wpływ na ciebie i twoje życie, zamiast zająć się sobą. Węszy, szuka, knuje, gada… Na jaki chuj?!
To trudne decyzje, i bolą. Bolą, bo jestem za dobra i za dużo daję. Nie chcę z życia zrobić szamba, w którym kąpią się wszyscy, gdzie liczba znajomych sięga 1000 i wyżej, połowy tak na prawdę nie znam. Chcę czuć się wyjątkowa, wśród ludzi, którzy powtarzać mi będą, że zasługuję na więcej. Nie akceptuję bylejakości, nie chcę szukać na siłę, tylko po to aby mieć. Chcę, żeby moją głowę nad sedesem trzymała osoba, która na następny dzień powie, że wyglądałam uroczo i nie rozpowie o tym ludziom, których tak na prawdę gówno to obchodzi.
Nie chodzi o to, żeby zamknąć się na ludzi i kurczowo trzymać się tego, co już mamy, obsesyjnie pielęgnować uczucia, które tego nie potrzebują. W życiu chodzi o to, aby nie tracić czasu. Aby nie wdawać się w kłótnie z ludźmi, którzy w rozmowie przypominają jeża, kompletnie nic nie rozumieją, a napinają kolce. Tylko osoba, która rozumie i szanuje twoje argumenty, która potrafi cię wysłuchać i najważniejsze, POTRAFI WYCIĄGNĄĆ WNIOSKI, zasługuje na kłótnie. Chodzi o to, aby wzajemnie akceptować swoje wady i zalety. Aby pomóc drugiej osobie zrozumieć co robi źle, aby ta druga osoba brała do serca, co do niej mówisz i nie obrażała się na AMEN, bo sorry masz swoje zdanie.
Ja daję.
Daję swój czas, uśmiech i obecność tym, którzy mnie kochają i rozumieją.
Tym, którzy mają to w dupie. Wszystkim fałszywym i zakłamanym osobom skseruj żółtą kartkę z podstawówki i wyślij poleconym, aby wiedzieli, że Ty wiesz, że JESTEŚ WYJĄTKOWY.