Sławińska pisze

By Ania Kitka
Dlaczego się nie uśmiechamy?

Dlaczego się nie uśmiechamy?

Sprawdziłam na własnej skórze, że jak jestem radosna albo na nieszczęście – szczęśliwa, to nie ma o czym pisać. Bo radość nie wzbudza tyle emocji jak zazdrość, fałsz czy kłamstwo. Poza tym radość wkurwia, ale tylko czyjaś oczywiście.Więc zaczęłam się zastanawiać czy wypada się radować, czy może jednak lepiej skupiać się na negatywnych uczuciach. Nie dość, że zadowolę innych swoimi porażkami, to jeszcze będę mogła o tym napisać! Dlatego ja, na szczęście, z każdego złego słowa czerpię motywację i nabieram dzikiej ochoty na analizę, dlaczego jest tak, a nie kurwa inaczej. Dlaczego ludzie są dla mnie mili…Wtedy, gdy mam smutną minę, wtedy gdy zepsuło mi się auto. Wtedy, gdy czekam na wyniki biopsji i wtedy, gdy kłócę się z bliskimi. Czemu nie jesteś radosny, jak osiągam sukces, dostaję awans, wychodzę z choroby, czy buduję wymarzony dom? Dlaczego nie umiemy cieszyć się szczęściem – naszym. Wszystkich.

To cecha tożsamości narodowej? Kraj męczenników ze skłonnością do wiecznego robienia z siebie ofiary? Ludzie się nie uśmiechają, bo nie wypada? A może dlatego, że boją się swoje szczęście okazywać innym. Po co drażnić lwa? Po co narażać się na publiczne linczowanie za uśmiech.O radość jest ciężko, żeby być szczęśliwym trzeba się napracować. Dbać o partnera, aby utworzyć wyjątkowy związek. Trzeba mieć ambicje, aby się wyróżniać z tłumu. Trzeba więcej pracować, aby szef to docenił. Zawsze zdobywanie radości będzie wymagało więcej wysiłku. O smutek nie trudno. Tym bardziej teraz. Tym bardziej, jak się ma do tego „predyspozycje”. Nazwę to po imieniu – kryjemy się za wymówkami. Dzisiaj jestem smutna bo, gdy byłam mała to rodzice się rozwiedli. Jestem arogancka, bo śmiali się ze mnie w szkole, że jestem gruba. Jestem oschły, bo nikt w dzieciństwie nie okazywał mi zainteresowania. No cóż… Współczuję. Ale rusz dupę i uporaj się ze swoimi demonami z przeszłości lub/i teraźniejszości. Wiecie, bardzo często słyszę zdanie: „mam wyjebane”, hmmm.

„Dziecko, milcz jak do mnie mówisz” ( LEJDIS reż. Tomasz Konecki). Ale czy wtedy nie jest łatwiej? Ta sentencja może i by była wartościowa, gdyby nauczyć się z niej korzystać w odpowiednich momentach. Próbuję, nie idzie…

Idę, więc dalej. Analizuję głębiej, wkurza mnie to jak swędzący pryszcz na brodzie. Dlaczego, Ana whyyyyyy?

Radość jest infantylna. Tylko dzieci mogą cieszyć się z byle powodu. Kurwa, jestesmy dorośli. Zachowujmy się! Radość to też hedonizm. Możemy radośnie żyć „narażając”się tylko na same przyjemności, ale kogo na to stać.

Sa rożne radośći i każdy z nas czerpie ją z czegoś innego. Ja czuję radość, gdy mój bigos smakuje partnerowi, a kto inny lubi radość po zażyciu narkotyków na imprezie. Można postawić znak równości między tymi uczuciami? Zależy, która radość trwała dłużej. I nie mylmy szczęścia z chwilowym kłamstwem.

Zdradzę ci skąd we mnie tyle radości. Po wielu miesiącach permanentnego stresu doświadczyłam eksplozji. Możemy to nazywać załamaniem, możemy przebudzeniem, nawet oświeceniem – to nie ma znaczenia. Po prostu pewnego zwyczajnego, słonecznego dnia moje mądre ciało wyrzuciło z siebie wszystkie smutki, wszystkie złe wspomnienia, wszystkie przewinienia z przeszłości. Nie będę opisywała szczegółów, może kiedyś opiszę to w osobnym poście. Tamtego dnia poczułam życie. Poczułam radość, że żyję. Mimo, że otacza mnie tyle przykrości. Poznałam siebie.Dzisiaj radowanie się przychodzi mi z łatwością. I to czuć. Czy można się tego nauczyć? Tak. Bardzo ważne jest kim się otaczamy. I z kogo bierzemy przykład. Analizując sytuacje, z którymi musiałam się mierzyć, poczynając od rozstania rodziców, kończąc na atakach terrorystycznych w Paryżu powinnam być chodzącym, ciągle narzekającym wypierdem. A nie jestem.

Możesz spróbować nauczyć się sztuki czerpania przyjemności z książek, ale to ci dużo nie da. Ty musisz tego doświadczyć. Prawdziwie, głęboko, twale.

„Gnothi seauton” – „Poznaj samego siebie”.

Nad tym trzeba pracować. Czyli wracamy do tezy, że radość wymaga wysiłku. I trzeba na nią zasłużyć.

Po co mi w takim razie radość?

To uczucie, które pomaga nam zrozumieć sens życia. Że nie wszystko musi być chujowe. Że warto ją czerpać od innych i warto się nią dzielić. Bo nawet w momentach zwątpienia, pewna pustka w tobie powoli się zapełni. To motywuje, może nawet uzależnia.

Pamiętaj tylko, aby nie dać sobie wmówić, co daje radość. Nie wierz reklamom, influencerom, czasopismom. Czekaj i szukaj, aż znajdziesz. I najważniejsze – zacznij o tym mówić.

Your email address will not be published. Required fields are marked with *.