Sławińska pisze

By Ania Kitka
Dzień z życia bogacza…

Dzień z życia bogacza…

Myśląc o bogactwie, zawsze myślałam o pieniądzach. Zastanawiałam się jakby to było, gdybym miała w szafie sejf albo konto w banku szwajcarskim. Wyciągałabym kasę i wyciągała, i wyciągała, a tam dalej leżałaby grube miliony. Co byś zrobił gdybyś miał nieograniczoną sumę pieniędzy, szczerze?

1.Kupował dziesiątki par spodni od YSL?

2. Kupowała setki torebek Chanel?

3. Latała swoim prywatnym samolotem?

4. Studiował na prywatnej uczelni w Paryżu?

5. Mieszkał w zatłoczonym mieście bez prawdziwej przyrody, ale za to w najbogatszej dzielnicy?

6. Miał swojego szofera, dostępnego 24/h?

7. Bzykał ekskluzywne prostytutki?

Po 28 latach myśląc o bogactwie, myślę o rodzinie, o moich przyjaciołach, o mojej miłości. Myślę o podróżach po świecie, o czasie spędzonym na tym, co kocham. Dwadzieścia osiem lat zajęło mi pojęcie czegoś, co proste jest jak barszcz. Pieniądze nie dadzą ci szczęścia (powiedział ten, co je ma). Niekoniecznie. Ale to fakt, musisz poczuć ich intensywny, nieziemsko przyjemny zapach, by dojrzeć do takich wniosków.
I nie żebym była filozofem i zastanawiała się nad sensem życia. Nie trzeba nim być by zrozumieć, że sensem życia jest samo ŻYCIE!
Oczywiście nie chodzi mi o naszą egzystencję na świecie, w którym żyjemy. Chodzi mi o doświadczanie radości właśnie z powodu życia.

Po prawie trzech latach obcowania ze światem, którego nie rozumiem, choć starałam się z całego serca, najbiedniejszymi dla mnie ludźmi są właśnie Ci, którzy latają swoim prywatnym samolotem, mają wszystkie modele torebek Chanel, a na imprezach wydają po 10 tys.euro. W domu, w którym pracuję, oprócz kiczowatego wystroju jest także On i Ona.

Dzień z jej życia.

Ona. Starsza kobieta pod sześćdziesiątkę ( choć nie wygląda ), uwielbia zdrowy styl życia. Łyka dziennie dziesiątki witamin, na śniadania jada tylko suszone owoce, które ja wcześniej starannie myję wodą alkaliczną, osuszam delikatnie w piekarniku przez 2 min w 170 stopniach i podaje na stół w bardzo za drogiej porcelanie marki Bernardaud. Woda w czajniku zawsze musi być świeża, na stole oprócz czterech rodzajów miodu ekologicznego i zielonej herbaty, stoi obrany przeze mnie świeży imbir, który zalewa zagotowaną wodą, tylko i wyłącznie alkaliczną. Gdy skończy jeść, swoimi bardzo zdrowymi i białymi zębami, resztki orzechów brazylijskich, ja zbieram okruszki spod stołu, bo przecież sztuką jest jeść tak, by nie zabrudzić przy tym całej jadalni. Po jakże „ubogim” jak dla mnie śniadaniu, ona idzie się szykować do swojej sypialni. Bierze chłodny prysznic, bo zimna woda z paryskiej kanalizacji ujędrnia jej skórę. Wciera w nią cztery, różne balsamy, nieekologiczne, ale za to mocno odmładzające (podobno). Ciemne włosy zostawia przyklejone na ścianie, więc dokładnie wiem o ile kłaków jej dość bujna czupryna zmniejszyła dzisiaj objętość. Później są odżywki, maski i inne duperele. Wałki, szczotka, suszarka marki Babyliss. Makijaż z najwyższej półki, o kremach nie wspomnę. Jej dwutygodniowa kuracja przeciwzmarszczkowa równa się mojej dwumiesięcznej wypłacie. Później, gdy ja prasuję gatki młodego, nadchodzi mój ulubiony moment dnia, nasłuchuję najpiękniejszego dźwięku, którego oczekuję cały ranek. Dźwięk pryskanych perfum. Gdy mój nos otula słodko-gorzki zapach, wiem że madame wychodzi z domu na lekcje francuskiego. Nareszcie! Będę miała spokój przez ponad dwie godziny. Wcale w tym czasie się nie lenię (choć czasem zdarza mi się położyć na podłodze, by zregenerować kręgosłup i umysł) w ekspresowym tempie ogarniam jej sypialnię i łazienkę, odkurzam całe mieszkanie, sprzątam jadalnię itp. Szybko wracam do kuchni, żeby przygotować lunch, który ona zjada od razu po przyjściu. Później przychodzi jej osobisty trener jogi, Fabio. Wysoki, mało przystojny Włoch, poprawia mi humor, bo przy nim ona jest wyluzowana i miła, również dla mnie. Muszę przyznać, że baba potrafi wydawać się przemiła i troskliwa. Ciekawe czy Fabio wie, że kwiaty które jej podarował w zeszłym roku na urodziny, dwie minuty po jego wyjściu wylądowały w koszu, bo ona nienawidzi zapachu kwiatów, od nich boli ją głowa. Kwiaty były piękne, ogromne, kolorowe. Miałam problem, żeby je włożyć do wazonu. Ich żywot jednak nie trwał na tyle długo, by w tym wazonie postały choć dzień. Po jodze bywa różnie. Najczęściej wydzwania do rodziny z Rosji, ogląda katalogi z antykami, łazi po domu szukając dla mnie czegoś do roboty. Czasami przychodzi ze mną porozmawiać, na co ja wcale nie mam ochoty, bo przy niej słowa trzeba dobierać ostrożnie. Czasem idzie na zakupy. Wraca z torbami od Prady. Wyjmuje z nich ubrania, apaszki, buty. A torby rozrzuca po całym mieszkaniu. Z utęsknieniem czeka na powrót młodego z uczelni, by zamienić z nim kilka słów. On jednak ma to w dupie. Zazwyczaj zamyka się w pokoju i madame znów snuje się po ogromnym apartamencie w poszukiwaniu czegokolwiek. Po ponad 2 latach obserwacji jej zachowań, jej przyzwyczajeń, słuchaniu jej rozmów z rodziną, mężem i wnukami, stwierdzam że tak smutnej osoby nie spotkałam w całym swoim życiu. Jej dzień nie wnosi nic w jej życie, jest po prostu bez sensu. Jeszcze bardziej bez sensu jest dzień młodego.

Dzień z jego życia.

Młody przyjechał do Paryża w celach edukacyjnych. Pięć lat temu do jego willi w Rosji, pilnie strzeżonej przez rosyjskich, łysych ochroniarzy, przyszedł list z Francji. Ku radości ojca, młody dostał się na jedną z najbardziej prestiżowych uczelni na świecie, na paryską Sorbone. Swoją przygodę z Paryżem miał zacząć od zgłębiania prawa. Tak! Młody będzie prawnikiem ( miejcie w opiece jego przyszłych klientów).

Oczywiście nie skończył tej uczelni, gdyż po trzeciej próbie (trzech latach) podejścia do pierwszego semestru, władze uczelni nie zważając na to, kim do cholery jest jego ojciec, do paryskiej rezydencji wysłali list, że młody może pakować książki. Spakował. Dlaczego?

Pierwszy rok w Paryżu młody poświęcał na doszkalanie języka francuskiego i to wyszło mu perfect. Przez ten czas do swojej dyspozycji miał ogromny apartament, szofera i niezliczone zera na koncie. Bardzo szybko okazało się, że bogatych gówniarzy nie należy pozostawiać samych sobie. Mimo ogromnych ambicji i chęci jego oddalonych o cały kontynent rodziców, młody zamiast spotykać się w gronie przyszłych prawników, zaczął spotykać się z gronem paryskiej śmietanki towarzyskiej. No i poleciał…

Całe dnie przesypiał. Wieczorami imprezował. Koniec. Tak wyglądało jego życie zanim ojciec do Paryża wysłał matkę. Jej rola w życiu młodego jest nieznaczna. Bo młody jako mężczyzna wyznania islamskiego nie słucha się żadnej kobiety, nawet tej, która wypchnęła go z rosyjskiego łona.

Dzisiaj jest troszkę lepiej. Zamiast wstawać o 18:00, wstaje o 14:00. Zamiast jeść McDonalda, je smażone jajka. Zamiast chodzić na prostytutki, zaprasza je do domu. Co stało się z jego edukacją? Po licznych próbach wmawiania matce, że nauka nie jest mu potrzebna, ojciec wysłał go na prywatną uczelnię, którą kończy za rok. Młody jest jak kot, śpi 16 godzin na dobę, wieczorami chodzi na „polowania”, a jak chcesz z nim pogadać to musisz zaczekać, aż to on będzie miał na to ochotę.

I tu nasuwają mi się myśli. Czy człowiek posiadając miliony na koncie powinien z życia czerpać garściami?

Czy nie lepiej byłoby wydawać pieniądze na podróże, poznawanie świata, wydawać je do cholery na cele charytatywne? Robić cokolwiek, byle nie to co robiło się do tej pory. Z każdym dniem pracy tutaj staję się bogatsza o te myśli. I żal mi tego, żal mi tych milionów na koncie, które mogłyby zmienić coś na świecie, które mogłyby tyle zmienić w ich życiu. Żal mi tych marzeń, które mogłoby być urzeczywistnione jednym ruchem ręki, żal mi tego, że mimo ich statusu społecznego pozbawieni są tylu ludzkich emocji i odruchów, że żyją z dnia na dzień tak naprawdę marnując te dni.

Człowieka nie pieniądze czynią bogatym, ale doświadczenia, którymi potrafi się dzielić, czas spędzony z ukochanymi osobami, przygody, które zapamięta do końca swoich dni i sposób w jaki traktuje innych ludzi. Bogactwo człowieka to energia, którą wnosi w życie innych ludzi, nawet tych których nie zna. Gdy swoim „byciem” każdego dnia wnosi coś w życie innych.

 

1 comment found

Your email address will not be published. Required fields are marked with *.