
Dzisiaj śmieję się tak samo jak kiedyś…
Czy gdybym miała szansę zrobić coś inaczej w przeszłości, by zmienić swoją przyszłość, skorzystałabym z okazji? Pewnie nie. Żałuję bardzo wielu rzeczy, ale dzięki popełnionym błędom nauczyłam się je naprawiać szczerze i od serca, i już na zawsze. Nie jestem idealna i Ty też nie jesteś i nie będziemy.
Nie chcę się rozpisywać w typie: „Niczego nie żałuj, żyje się tylko raz, chwytaj dzień itd”. To jest takie powszechne, takie oklepane, takie wkurwiające przecież. Żeby żyć pełnią życia trzeba spełniać cztery podstawowe warunki.
- Musisz wiedzieć, co znaczy dla ciebie sentencja – Żyć pełnią życia. Prawdopodobnie to, co dla 90% ludzi, co łączy się z:
- Musisz być napchany hajsem.
- Ktoś ten hajs musi za ciebie zarabiać.
- Tak na prawdę musisz mieć go w dupie, by się nim wiecznie nie stresować.
Trzydziestka to czas przemyśleń. To się po prostu dzieje. Siadasz z butlą wina, przesłuchujesz stare płyty „Kings Of Leon” i spoglądasz za siebie, czy gdzieś w oddali stoi ta sama osoba? Nie.
I największym żalem za stracony czas mogę obarczyć tylko siebie. Za niespełnione obietnice, za kłamstwa, które karmiłam swój dorastający umysł, za to że tak daleko odeszłam od swojego ideału.
„Ja nie będę się odchudzać” – powtarzałam spoglądając na starszą siostrę, która na kartce spisywała, wtedy niezrozumiałe dla mnie ciągi liczb.
„Ja swojemu dziecku będę pozwalała!” – darłam się, gdy mama kazała wrócić o 21:00, a nie po 24:00.
„Ja na pewno będę robiła to, na co mam ochotę” – gdy tata odwoływał kolejne wyjście do kina, bo musiał wrócić do nadętego klienta, bo przygłup sam nie potrafił wymienić żarówki.
Zapomniałam, o czym marzyłam gdy we włosach nosiłam kolorowe kokardki i żarłam piach z piaskownicy. Sięgam pamięcią wstecz i po prostu nie wiem, ogarnął mnie smutek.
Gdy człowiek jest dzieckiem, dorosłe życie wydaje mu się odlotowe. Pełne przygód, romansów, wypitych drinków, wymarzonej pracy. Tylko, że wtedy jeszcze nie wiemy, że na przygody musimy zarobić lub musimy być bardzo odważnym, by je przeżywać. Że przypadkowe romanse to często przypadkowe dzieci, a wypite drinki kończą się kurewskim kacem i moralniakiem, gdy w telefonie odczytujemy sms’a – Droga Pani, znów Pani na debet wjechała. A praca? Nie zawsze robimy to, co mieliśmy robić.
Dla dzieciaka wszystko po prostu jest mega proste. Chce jeść to idzie do mamy, chce siku to po prostu leje, chce się pobawić to szuka zabawek. Dla mnie najprostsze czynności, które powinny być przywilejem wynikającym z istnienia na tym świecie, stają się coraz trudniejsze, wymagają coraz więcej wysiłku, przygotowań i analiz. Po co? Czego się boję, czemu czuję opór, czemu sama sobie komplikuję?
I wydawać by się mogło, że jedyne co w życiu osiągnęłam, to porażka.
Przecież mam 30 lat i nie mam dziecka, psy mam o! Taaa, ta to psy ma, a nie dzieci. I to jeszcze nie swoje! pfff
Nie mam zajebistej fury. Dalej się uczę cofania bez przywalenia w płot. Mercedes za 60 patyków, by mnie stresował. Na razie.
Nie mam męża. Na razie
Zakupy robię w „Biedronce” i na śniadanie jem chleb z serem, nie łososiowe pasty. Lubię „Biedronkę” i „Lidla” i stoją po drodze do domu, to musi coś znaczyć.
Nie mam 140 metrów kwadratowych. Nie lubię sprzątać. A 70 metrów, to więcej niż 17.
Mimo, niewykonanego planu z dzieciństwa, który zakładał że będę: księżniczką, policjantką, ninją ( „Karate Kid” wtedy chyba leciało w TV), przyszywaną córką S. Stallone, od dziecka wiedziałam, że jest kozakiem – przecież umarł, a żyje- nie czuję się tą przegraną.
Nocy, przed dniem moich 30 urodzin, nie przespałam. Po głowie chodziły myśli, które równie dobrze mogły się pojawić dużo wcześniej, ale postanowiły zaczekać.
Życie wygrywa się wtedy, gdy zdamy sobie sprawę, że mamy je tylko jedno i do tego szybko ucieka. I nic nie musimy – ewentualnie możemy.
Możesz kupić tego Mercedesa za 60. tys, możesz wybudować 140-metrowy dom, możesz mieć dzieci i możesz zawsze zarobić więcej pieniędzy – ale nie musisz.
Jestem wdzięczna wszystkim, których spotkałam na swojej drodze, bo każdy po części ukształtował mnie taką, jaką jestem dzisiaj. Jedni wydobyli ze mnie to, co najlepsze, jedni opuścili mnie bez słowa, odwracając się dupą i zapominając o tych pieprzonych marzeniach z dzieciństwa, o przyjaźni do końca życia. Inni uczą mnie cierpliwości, szacunku, zrozumienia dla drugiego człowieka. Każdego słucham i od każdego przyjmuje, to co chce mi przekazać. Nie gardzę ludźmi, choć czasami mam ich serdecznie dość. Ja chcę kochać, tylko i wyłącznie. Chcę wyzbyć się lęku, żalu, nienawiści, zazdrości i gniewu. Chcę szczerych słów i szczerych do bólu przyjaciół, miłości w sercu – nie na papierze. Chcę wspierającej rodziny, która kochać mnie będzie na co dzień – nie na zdjęciach z okazji „Dnia…” na FB.
I oglądając się za ramię widzę to wszystko tuż obok siebie. Poznałam siebie, zaakceptowałam i jestem sobą – nikt inny nie jest taki jak ja, i nikt inny nie jest taki jak Ty.
Oto najważniejsze rzeczy, nad którymi pracuję już jako 30 latka.
- Złośliwą krytykę nauczyłam się odbierać jako komplement.
- Staram się robić wszystko, by zadowolić każdego. BŁĄD. Staraj się robić jedną rzecz, a najlepiej jak potrafisz. Jak ktoś będzie chciał cię opluć, rozłóż parasol.
- Dokładnie analizuję głupstwa jakie popełniłam, pamiętam o nich i nie popełniam ich już nigdy więcej.
- Nie spodziewam się wdzięczności. Jestem egoistką? „Daję”, bo sprawia mi to przyjemność. Tyle. Nie ma altruistycznych uczynków? Czy są?
Kolejne dziesięć lat chcę poświęcić pracy nad sobą. Chcę żyć jak się akurat układa i 02.11.2028 napisać o efektach!
Dobrej nocy robaczki <3