Kolor czerwony.
Tego dnia udałam się na kozackie śniadanie, bo w pracy pewien Pan wygrał małe francuskie obżarstwo. Udało się zrobić komuś przyjemność. To miłe uczucie. Obżarstwa? Raczej dawania komuś przyjemności. Od tak. Być może jest w tym trochę egoizmu, skoro Ty dajesz komuś powód do uśmiechu, to sam się z tego powodu cieszysz. Więc koniec końców odbija się na Twoim samopoczuciu. Takim egoistą warto być. Wszyscy są zadowoleni, a i najeść się idzie.
W przerwie między kąsaniem francuskiego tosta, sięgnęłam po telefon.
A tam chuj! Mam deja vu. Pośród tysiąca informacji, które tylko zepsuły mi smak tego rozpływającego się w ustach kawałka rozkoszy z szynką dojrzewającą i słodką, a zarazem chrupką gruszką, zobaczyłam TO. Znów system daje o sobie znać. Zabrali mi to śniadanie, tak samo jak odbierają mi prawo do swobodnego istnienia. Teraz już się z tym chyba nawet pogodziłam. Trwało to długo, bo aż od ataków terrorystycznych w Paryżu. Idzie gorsze. I jest to nieuniknione.
Nie uniknęłam też informacji o tym, co tego ranka robili moi znajomi. I ja dałam o sobie znać, wrzucając relacje na IG. Teraz Insta Story podbijają zasięgi. A jeżeli chcesz, żeby Cię czytali najpierw musisz im dać dawkę pieprzenia w formacie 1:1.
Scrolluję ekran w poszukiwaniu kotów, małych pandek, szczeniaków, może ktoś pokonał raka raz na zawsze, może udało się komuś uratować małżeństwo, albo ktoś w potrzebie wygrał milion baniek.
Zamiast obrazków zwierząt skąpanych w kasie i szcześliwych małżeństw z małymi dzidziusiami rzuciły się na mnie, wydrapując mi oczy, sceny o których opowiadała mi mama jeszcze rok temu. Mama też ma deja vu.
Właśnie podałam sobie do krwioobiegu dawkę porządnej trucizny. Podobno nie lubi się wychodzić ze strefy komfortu. Przez lata sami pakowaliśmy się do strefy czerwonej ograniczając swój świat do tego co niby miało być dobre. I nagle ten strach przed nowym zamienił się w chęć ucieczki. Teraz możesz wszystko, bo w sumie nie ma to większego znaczenia. Wydaj książkę, zrób wyzwanie i zeszczyj się w portki, zakop psa żywcem, zacznij nagrywać stories, mów głośno czego się boisz i przestań się malować. Czego byś teraz nie robił i jakbyś się tego nie bał, za rogiem czai się coś tak strasznego, że nic inne nie będzie miało wkrótce znaczenia. Mimo, że jesteś w strefie czerwonej, to właśnie teraz jest czas, aby przekraczać granice.
W nowe strefie czerwonej płonęły lasy w Australii, jakiś zjeb dręczył małego pieska, a druga kretynka nagrywała to swoim ajfonem. Jedna laska zostawiła mi negatywny komentarz pod postem o miłości, a na swojej tablicy umieszcza afirmacje dla zakochanych. Nigdy nie lubiłam czerwonego koloru, od dnia, w którym mama kazała mi nosić czerwone sztruksy, za duże w udach i za wąskie w kostkach.
Z czym kojarzy Ci się czerwony kolor? Z miłością, różą, seksowną kobietą.
Czerwony kojarzy się z nienawiścią, bólem, strachem, żalem, agresją.
Czerwony kojarzy się z buntem, nadzieją, walką.
Czerwony kolor to symbol.
W tym czerwonym już do porzygu świecie są jeszcze barwy: biała i niebieska z żółtym akcentem.
Ci biali wierzą, że wszystko jest wspaniale, że można się już nie bać. Że to Ci niebiescy to kłamcy i złodzieje. Że dzięki białym gospodarka się rozwija, sądy są sprawiedliwe, a kobiety będą szczęśliwe.
Niebiescy jakby źli trochę. Bo oczerniają białych, że źle, że chamstwo, że jeden pajac drugiemu w dupie trzyma kij sterujący.
Ja wyłączam telewizor. Kolory się już mieszają i widzę już tylko czerń. Odcinam się od wszystkiego. Nie mogę uciec. Obżarstwo nie pomaga, zakupy nie pomagają, książki nie pomagają. Wtulam się w silne i dobre ramiona i czuję ulgę, ale tylko do rana.
Podnoszę się z łóżka. Uświadamiam sobie, że dźwignią wszystkiego jest strach.
Ja też się boję. Chcę by ten strach wydostał mnie ze strefy czerwonej. Bo moja strefa komfortu właśnie straciła barwę.