Sławińska pisze

By Ania Kitka
Moje sposoby na szczęście na emigracji.

Moje sposoby na szczęście na emigracji.

Emigrant według słownika – „osoba emigrująca, opuszczająca kraj, miejscowość, najczęściej w celu zapewnienia sobie lepszych warunków życia. Rozróżnia się emigrantów: stałych, sezonowych, okresowych, zarobkowych i politycznych”.

Emigrant według emigranta – osoba, która wypruwa sobie flaki w pracy w celach zarobkowych. Często nadużywa alkoholu (przed, w trakcie i po pracy) w celu umilenia sobie czasu. Często niezadowolona ze swojego „tu i teraz”. Czas radości przychodzi z momentem wypłaty.

Mimo wszystkich plusów jakie przyniosła mi emigracja: dobrze płatna praca, usamodzielnienie, możliwość spełniania marzeń, szybsza realizacja celów i dzielenie szafy z ukochanym, to przychodzą takie dni, że człowiek po prostu czuje się zjedzony, przemielony i wysrany. W życiu każdego są takie dni. U jednych jest to sytuacja krótkotrwała, a u innych niestety już nie. Jak ja sobie radzę w chwilach, gdy mój cały pozytywizm odszedł razem z połową wypłaty?
Mam to szczęście i mieszkam z największym optymistą na świecie, moim M. Choćby się waliło, paliło on zawsze widzi plusy. Z ruin zbuduje coś od nowa a popiołem użyźni glebę. Z nim jest jak z tym kolesiem Hondą. W 1938 roku facet postanowił zainwestować wszystkie swoje pieniądze, łącznie z biżuterią żony ( yyy) w warsztat samochodowy. Dlaczego? Bo miał marzenie, że stworzy pierścienie tłokowe ( nie mam pojęcia co to, nie w tym rzecz). Pracował dzień i noc, bez wytchnienia, śmiało można powiedzieć, że spał w tym warsztacie. Był przekonany, że odniesie spektakularny sukces. I co? I właśnie jajco. Swój pomysł przedstawił firmie „Toyota”, najprężniejszemu zakładowi w USA. Odesłali go z kwitkiem. Honda jednak był małym skubańcem i się nie poddał. Wrócił do szkoły, trochę się jeszcze nauczył, udoskonalił swój wynalazek i po dwóch latach ciężkiej pracy podpisał kontrakt z Toyotą. Oczywiście znów musiało się coś spieprzyć. Rząd japoński szykował się wtedy na wojnę. Honda nie dostał pozwolenia na zakup cementu, który był niezbędny do wybudowania fabryki. Czy Honda poszedł płakać w poduchę? NIE! Łebski Harry wymyślił sobie taką technologię, że sam sobie produkował beton i sam sobie ( no z pomocą ludzi) zbudował fabrykę. Czy Honda pożegnał się ze swoim pechem i od tej pory siedział i pierdział w stołek? NIE! Podczas wojny oczywiście jego fabryka została zbombardowana a część lini produkcyjnej kompletnie zniszczona. A Honda dalej działał. Ilu z nas ma w sobie taką siłę? Facet, który był marzycielem ale i potrafił działać postanowił, że razem z pracownikami będzie zbierał zrzucane przez wojskowe samoloty kanistry na benzynę, które idealnie nadawały się jako surowiec. Ale to nie koniec! Biednego Hondę zaskoczyło trzęsienie ziemi i dopiero wtedy, gdy matka natura powiedziała: dość! Postanowił sprzedać swoje pierścienie tłokowe Toyocie. Honda stał się moim mentorem. Serio. Ludzie z taką pasją i z taką wytrwałością na prawdę są godni podziwu. Wracając do mojego szczęścia ( a raczej chwilowego jego braku). Pisałam kiedyś, że Paryż to suka, emigracja to suka. Paryż da się lubić jak nauczysz się kilku sposobów na wywoływanie endorfin.

1. Dzwoń do swoich przyjaciół jak najczęściej się da.

Dziel się swoimi zmartwieniami, tak też można. Ale niech przyjaciel Ci opowiada co u niego, jaka pogoda, kogo ostatnio widział, która koleżanka utyła, a która ma nowego faceta. Kiedy słyszymy, że ktoś nam bliski jest szczęśliwy sami od razu robimy się szczęśliwsi. Utrzymywanie relacji z rodziną i bliskimi nam przyjaciółmi potrafi być lekiem na całe zło.

2. Swój negatywny stres wydal razem z potem.

Przez okrągły rok odkąd przyjechałam do Paryża czułam stres. Zakorzenił się we mnie tak głęboko, że do dzisiaj próbuję się go pozbyć. Bodźcem może być dosłownie wszystko: praca, jazda metrem, zakupy w sklepie ( bo nie znasz francuskiego, a tu nie wszyscy znają angielski ale to nie prawda, że niechętnie mówią w tym języku), zakup biletu w maszynie, bo nie kumasz o co chodzi itp. Ten stres odchodzi z czasem. Po prostu im dłużej jesteś w jakimś miejscu, przyzwyczajasz się do niego i te rzeczy stają się pierdołami. Ale co zrobić, gdy tygodniowy stres się kumuluje a Ty jesteś coraz bardziej wnerwiona? Idź to wypoć! Biegaj, pływaj, idź na rower. Włóż w to całą swoją energię, wyobraź sobie, że stres Cię opuszcza.

3. Korzystaj ze świeżego powietrza.

Im więcej kontaktu z naturą, tym lepiej. Wiosna to idealna pora, by pobierać endorfiny ze słońca i kwitnących drzew ( o ile nie jesteś alergikiem). Usiądź na trawie, weź głęboki oddech i wsłuchaj się tylko w przyrodę. Pomaga i nic nie kosztuje;). Kiedyś czytałam ( już nie pamiętam gdzie), że taka praktyka powinna trwać minimum 20 min.

4. Słuchaj ulubionej muzyki.

Ulubiona muzyka wywołuje miłe wspomnienia, a to działa na nasz mózg bardzo pozytywnie. Gdy jesteś w metrze załóż słuchawki, wsłuchaj się w seta z „Tomorrowland” i wyobraź sobie coś miłego.

5. Załóż sobie polską telewizję.

Przed wyjazdem wszyscy mówili mi, że jak chcę się nauczyć języka, to nie powinnam oglądać polskiej telewizji. Bzdety. Jak chcesz się nauczyć języka to idź do szkoły, lub 8 godzin dziennie wkuwaj słówka. Wtedy oglądanie zagranicznych wiadomości bardzo się przyda. A jak nie znasz nawet jednego słówka ( oprócz ” Voulez-vous coucher avec moi „, ale to przez tą piosenkę z półnagimi dupami) to oglądanie tv, będzie stratą czasu. Polska telewizja to domowa telewizja. Ulubiony serial Cię odstresuje, poza tym oglądanie pierdół poprawia humor!

6. Bądź uczynna i zacznij dziękować.

Uwielbiam za to Francuzów. Bezinteresownie przytrzymają Ci drzwi, oddadzą 10€ jak Ci wypadnie z kieszeni. Zagadają, że masz fajne buty wcale Cię nie znając. Wszędzie słychać „Bonjour”, ” Merci”, itp. Oni kochają zwroty grzecznościowe. Są mili, pozytywni i uśmiechnięci. Kiedyś na wakacjach w Polsce życzyłam Pani kasjerce miłego dnia. Dostała takiego wytrzeszczu, jakbym co najmniej jej powiedziała, że powinna zrzucić z 10 kilo, bo się nie mieści w fotel. Ludzie! Bądźcie dla siebie mili, to nic nie boli a poprawi humor i Tobie i tej biednej kasjerce. Naucz się dziękować. W restauracji, w sklepie, w domu. Podziękuj kelnerce za to, że przyniosła Ci pizzę, mamie że pościeliła Ci łóżko, mężowi że wyrzucił śmieci. Zdziwią Cię efekty.

7. Więcej się uśmiechaj.
Śmiech to zdrowie!

8. Odganiaj negatywne myśli.

„Jesteś tym, o czym myślisz”. Myśląc pozytywnie przyciągasz dobre rzeczy, myśląc negatywnie, złe. Proste! Poza tym chyba lepiej czuć się zrelaksowanym niż zestresowanym, prawda?

9. Czytaj wesołe książki.
Moim poprawiaczem humoru ostatnio jest „Pokolenie ikea”, ale może to być równie dobrze erotyk. Czytaj to co wywołuje pozytywne uczucia.

10. Podejmuj szybko decyzje.

Sama na sobie sprawdziłam, że często decyzje podejmowane szybko (spontanicznie) przynoszą same korzyści. Bądź stanowcza! Albo „Oui”, albo „Non”. Ludzie, którzy są stanowczy nie dość, że łatwiej osiągają sukcesy to są szczęśliwsi, bo nie mają niepotrzebnych dylematów.

11. I najważniejsze: Otaczaj się pozytywnymi ludźmi a debili wyeliminuj.

” Z kim przystajesz, takim się stajesz”.

2 comments found

  1. ile to podpunktów musisz zaliczyć żeby przeżyć emigracje to rzeczywiście jest smutne.
    Z emigracją jest jak z Robinem Williamsem – uśmiechnięty z bólu efekt końcowy widzieliśmy.

Your email address will not be published. Required fields are marked with *.