„One day we’re gonna live in Paris”
Moja mama zawsze powtarzała: ” Wszędzie dobrze, tam gdzie nas nie ma”. I wiecie co ? Miała cholerną rację:)
Mimo minusów, o których pisałam wcześniej Paryż ma także swoje zalety. Chyba jak wszystko. To miasto jest jak wysokie szpilki. Raz na jakiś czas czujesz się w nich „fabulous”, ale po dłuższym czasie bolą Cię stopy na sam ich widok. Podobnie jest z Paryżem. Jest pociągający od czasu do czasu, na przykład, gdy chcesz z przyjaciółką napić się kawy i objeść cytrynową tartą w Paul’u. Jednak, gdy zjesz za dużo po prostu dostajesz sraczki i masz już dość.
Dlaczego warto mieszkać w Paryżu?
#1 „Money is my motivation”
Zarabiasz w euro. Nic dodać, nic ująć.
#2 Metro
Poruszanie się metrem po Paryżu to najszybszy sposób przedostania się z miejsca A do miejsca B, a potem jeszcze D i E ( oszczędzę Wam jednak, co w metrze może się czaić za rogiem, narazie). Pociągi na stacje podjeżdżają, co kilka minut. Gdy na ekranie widzisz, że jedynka będzie za 5 min, myślisz sobie: ” Ja pier…, ale długo”. Za Paryż kursują tak zwane „Rery”. Mieszkanie na obrzeżach miasta nie jest żadnym problemem, jest wybawieniem. „Rery” również jeżdżą, co kilka, kilkanaście minut. Rzadziej niż metro ale częściej niż pociągi z Lublina do Nałęczowa.
#3 I love paris style
Za to akurat uwielbiam Paryż, bo po prostu mam się tutaj na co gapić. Czasami mam wrażenie, że Paryż( skłaniam się ku bogatym dzielnicom) to wybieg mody: torebki Celine, buty Jimmiego Choo, kurtki Fendi i sukienki Chanel. Fuckin magic! Z drugiej strony tutaj panuje więcej luzu, ubierasz się swobodniej. Możesz po prostu mieć w dupie jak wyglądasz, bo i inni w dupie to mają. Brudne, styrane Conversy, dziurawe, powyciągane swetry, przetarte dwudziestoletnie torby, poplamione koszulki. Totalna olewka? No! Fuckin magic too! Wiadomo, że każda kobieta lubi nałożyć tapete na twarz, wpijające się w tyłek stringi, szpilki i kieckę. Ale na co dzień, gdy 90% Twojego czasu zajmuje praca, średnio Cię obchodzi jak wyglądasz. Bo Twój nowy top z Guessa i spodnie G-stara mogą podziwiać tylko żule z metra( więc lepiej się nie wysilać i kupować w „Hamie”). Ja najbardziej lubię mixy. Czyli ciuchy casual( z sieciówek) z jednym dodatkiem od projektanta. To właśnie znaczy nosić się po parysku. Nie musisz mieć na koszulce ogromnego napisu „Armani”, bo to po prostu kwas. Francuzki malują się delikatnie (zazwyczaj), ubierają skromnie ale z klasą. Zawsze mają coś designerskiego ( np.oprawki okularów), no i się nie golą (nie wszystkie). Dodam, że Francuzów z Paryża jakby wywiało, ciężko o nich pisać, bo ich tu prawie nie ma;). Da się zauważyć podział stylów ze względu na narodowość (rasę). Młode Afroamerykanki lubią SWAG. Masywne skórzane buty albo Jordany (buty sportowe za kostkę), krótkie bluzki odkrywające brzuchy (często fałdy i owłosienie na lini pępka), czapki z daszkiem i złotą, sztuczną i również masywną biżuterię. Na luzie, modnie, często z przesadą, aaa no i one delikatnie się nie malują; ). Azjatki ubierają się po prostu dziwnie. Nic do niczego nie pasuje. Dziwne wzory, kształty. Chaos na ciele. Za duże buty, które ciągną za sobą po ziemi, człapią jak kaczki w ręku trzymając torebkę Chanel. Arabki, Hinduski, starsze Afrykanki zazwyczaj poubierane są w kolorowe stroje narodowościowe. Galabija to strój Arabek, sari strój Hindusek. Warto podkreślić, że niektóre ich kiecki ( zależy od statusu społecznego) są całkiem, całkiem:)
Turbanów na głowie nie lubię, sorry…
Nie Kubota, ale Najki
Azjatyckie style( kopyta i 101 psów)
#4 Chcesz i masz
W Paryżu cenię też to, że praktycznie znajdziesz tu wszystko! Kiedy przyjedziesz tutaj po raz pierwszy, dostaniesz oczopląsu. Wszędzie wszystkiego pełno i wszystko jest łatwiej dostępne. Oczywiście dlatego, że ceny są niskie w porównaniu z zarobkami. Ja oczywiście za pierwszym razem zwróciłam uwagę na słodycze! Na przykład. Za 2,80 euro kupisz 10 Marsów, a w Polsce za 2,80 zł, jednego. W H&M za 50 euro kupisz 5 bluzek, w Polsce za 50 zł, jedną. W meblowym za sofę zapłacisz 800€, w Polsce 2000 zł itd. Tak więc, kasa kasie nie równa. Żeby w Polsce mieć to, co mamy tutaj musimy zarabiać osiem koła na miesiąc, tu wystarczą dwa. A jeżeli marzyłaś o torebce LV odkąd ujrzałaś z nią Audrey Hepburn, to wystarczy uzbierać tylko 699€, czyli jakby 699 zł, no to chyba nie dużo!!!
#5 W końcu to Paryż
Pełen historii i wspaniałych widoków. Jest uroczy i potrafi zrobić wrażenie. Niestety jeżeli przyjeżdżasz tu do pracy nie będzie Ci dane korzystać z jego codziennych uroków. Zamiast tego dzień w dzień Twoim widokiem będzie Twoje łóżko, lodówka, metro, ewentualnie krajobraz towarzyszący Ci w drodze do pracy. Ci, którzy pracują niedaleko wieży Eiffla mają to szczęście i przez cały tydzień czują, że jednak TO PARYŻ! Zderzenie epok, różnych światów, spełnienie marzeń, no istne parisian dream. Po jednej stronie widzisz zabytkowe zamki, kościołki i kamienice a po drugiej nowoczesną „Amerykę”, chodzi mi oczywiście o „La Défence”.
Mimo wszystkich zalet i plusów mieszkania w Paryżu, nie polecam zapuszczać tu korzeni, chyba że jesteś rosyjskim miliarderem, masz szofera i tyle kasy na koncie, że nie umiesz jej już nawet policzyć. No i nie znalazłam mlecznych starsów od Milkyway’a :(. Peszek.