Sławińska pisze

By Ania Kitka
Ty też czasami zwątpisz.

Ty też czasami zwątpisz.

Parę dni temu odezwał się do mnie stary znajomy. Dziękuję za wszystkie korzyści, jakie przynosi mi zgroza codziennego życia – Internet i możliwość rozmawiania, bez podawania swoich numerów telefonów. To dziwne, że kolekcjonujemy znajomości w sieci, a boimy się dać swój numer telefonu lub robimy to bardzo ostrożnie. Dzwoniący messenger mnie zaskoczył. Cholernie. Ale tak samo ucieszył. Pozdrawiam.

Powspominaliśmy, jak to fajnie było wspólnie gadać na antenie. I jak to bywa podczas takich rozmów, zapytał mnie: „Anka, a co Ty teraz robisz?”

Trafił w idealny moment, bo musiałam wybyć aż w góry, by przypomnieć sobie, czego szukać w życiu. Ja pierdole…

Droga w góry trwała jakieś osiem godzin, może więcej. A ja przez sześć zastanawiałam się, czy zdaję sobie sprawę z tego, gdzie aktualnie jestem – w życiu. I przede wszystkim, czy jestem z tego powodu szczęśliwa. Analizowałam wnikliwie kilka ostatnich miesięcy i ogarnęła mnie złość, bo pozwoliłam innym na definiowanie siebie. Wniosek był jeden: przestałam być pewna siebie i to przez opinie innych.

Kiedy tracisz choć trochę pewności siebie, bo trochę przytyjesz, bo kłócisz się z partnerem, bo szef wyrzucił cię z pracy, bo zrobiłeś coś społecznie uznanego za niemoralne, zaczynają pojawiać się wątpliwości. Czy jesteś odpowiednio dobry, ładny, mądry? Czy masz się czym pochwalić, czy na pytanie: „Anka, co Ty teraz robisz?” Możesz odpowiedzieć: Jestem szefową w … Jestem właścicielką… Właśnie urodziłam dziecko… Nie mogę. 🙂

To, co odpowiedziałam kumplowi zachowam dla siebie. Ale powiem tylko tyle, że był zaskoczony. Pozytywnie.

Ja mam przejebane, hiperbolizuje. Ale czasami trzeba nazwać rzeczy po imieniu. Jestem z pokolenia, które ciągle wątpi. Pokolenie „słomianego zapału”, które nie potrafi skupić się na jednej, konkretnej rzeczy. Czuję się jak w labiryncie, ale nie takim z jednym wyjściem. Ale z tysiącem wyjść, z tysiącem możliwości i z tysiącem zakończeń jednej historii. Oczywiście nie wiem, które będzie dla mnie najlepsze.

Szybko zaczęłam wracać wspomnieniami, kiedy ostatnio byłam wdzięczna, zadowolona, kiedy ostatnio czułam, że w żyłach płynie mi krew, a sen nie sprawia mi trudności. Kiedy moje myśli były optymistyczne, a pocałunki mimo, że krótkie to intensywne.

I wiecie, kiedy to było? Wtedy, gdy akceptowałam kim jestem.

Wydaje się banalne, wiem – mnie to wręcz zaczyna wkurzać. Ale ja to sprawdziłam. JA TO WIEM!!! Ja to realnie czuję w kościach i umyśle. Kiedy kocham siebie, wszystko inne daje mi szczęście. Jestem w odpowiednim momencie, z odpowiednimi dla mnie ludźmi. Kiedy pojawiają się problemy, wiem że je rozwiąże. Gdy coś sprawia mi ból, wywołuje stres, wiem że muszę to odpuścić. Jestem autentyczna i współczująca, nie pielęgnuję zazdrości, a inwestuję w rozwój.
Każdy z nas może czasami zwątpić w siebie. Jest to naturalna reakcja na czynniki zewnętrzne, które pojawiają się prędzej czy później. I umysł płata figle i podsyła nam pomysły, słowa, zachowania, które są zapożyczone z social mediów, z telewizji, z kolorowych zdjęć pani M. z greckich wakacji.

Być może i Ty zwątpiłeś w siebie. Szukasz odpowiedzi na pytania, na które większość z nas nie zna odpowiedzi. Trzeba próbować. Metodą prób, błędów, wkurwów i wylanych łez. O każdą z tych rzeczy będziesz mądrzejszy.

Najgorszy scenariusz dla nas wszystkich to utknięcie w tym labiryncie. Stanie w jednym punkcie i brak decyzji. Jak podejmiesz złą, to podejmiesz! Poszukasz innego wyjścia, może nawet będziesz musiał się wrócić. Masz tyle możliwości, ile jesteś w stanie dostrzec. Tylko nie stój w miejscu. No chyba, że akurat jest pięknie…




Your email address will not be published. Required fields are marked with *.